sobota, 9 kwietnia 2016

6 ♥ "Wiem kim jesteś i kim byłeś" ♥

   Cisza i spokój. Chłodna i czarna noc wydaje się być teraz całkowicie bezbronna. Światła samochodów nie denerwują oczu. Powoli z ciemności wyłania się samochód, który nawet nie przekracza minimalnej prędkości z jaką może poruszać się w takich warunkach pogodowych. Nagle wszystkie lampy ustawione przy drodze zgasły. W tym momencie maksymalna ostrożność zanikła. Brak jakiejkolwiek widoczności sprawiał wrażenie całkowitej ciemności, w której nie można było niczego zobaczyć. W oddali pojawia się blask. Z każdą sekundą jest coraz bliżej. Cichy, niezidentyfikowany dźwięk staje się coraz głośniejszy. Samochód traci panowanie na drodze. Wielka, kilkutonowa ciężarówka jest już na tyle blisko, że nie da się już nic zrobić Wielki trzask. Samochód został wyrzucony w powietrze i z głośnym hukiem rozbił się kilkaset metrów dalej od miejsca zderzenia. Zaczyna padać. Ktoś otwiera drzwi ciężarówki i idzie w kierunku samochodu. Czarna postać najwyraźniej nie przejmuje się tym wypadkiem. Na jej twarzy pojawia się uśmiech zadowolenia. Zjawa podchodzi bliżej poturbowanego auta i zerkając do środka wypowiada niezrozumiałe słowa. Po chwili powtarza głośniej jeszcze raz słowa: " Obietnica została dotrzymana. Kara została dokonana. Dziewczyna Wybrana- śmierć pokonana, miłość wygrała." Postać zezłościła się teraz, a ja zauważyłam, że to nikt inny jak Senkhara. Zjawa zniknęła. Spojrzałam w stronę samochodu.
-Eddie!- krzyknęłam i obudziłam się, oblana potem, z przyspieszonym oddechem i biciem serca. To nie mógł być sen. To nie był sen. To nie mogło się zdarzyć. Nie wiedziałam co myśleć. Zdenerwowana chodzę po pokoju w poszukiwaniu komórki. Wybieram numer
-Eddie odbierz proszę- mówię do siebie drżącym głosem.
- Cześć, tu Eddie...
-Eddie! Nic ci nie...
-Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość. Postaram się się oddzwonić.
Poczta głosowa. Boże, co mam robić? Jest 1 w nocy, a ja dzwonię i spodziewam się, że ktoś odbierze? Nie ma takiej opcji, żeby ktoś o tej porze wdzięcznym głosem zapytał dlaczego dzwonię. Zdecydowałam, że pójdę zobaczyć na dół, czy przypadkiem Eddie nie jest w pokoju i po prostu śpi. Matko, jak on tam będzie wyjdę na zwykłą idiotkę. Cicho zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Postanowiłam, że wejdę i sama zobaczę. Łóżko Eddie'go było puste. Fabian spał, ale niestety musiałam go obudzić.
- Fabian, obudź się. Gdzie jest Eddie?
- Co? Zwariuję z wami! Musicie bawić się w te wasze podchody nawet w nocy?- odpowiedział Fabian jeszcze z zamkniętymi oczami.
- Gadaj gdzie jest, a nie bredź bez sensu- chwyciłam chłopaka za bluzkę i pociągnęłam  do siebie.
- Eddie pojechał do domu. Do rodziców.- odpowiedział zmęczony chłopak.
Zamarłam. Nie ma go. Wyciągnęłam jeszcze raz komórkę i wybrałam ten sam numer. Znów to samo. Poczta. Poczułam lekki strach. Panika. Boję się o niego. Boję się go stracić.
   Jak najszybciej pobiegłam na górę, wzięłam pierwszą, lepszą kurtkę, ubrałam buty i pobiegłam na zewnątrz. Na szczęście wyglądałam jakoś przyzwoicie, bo zasnęłam w moich normalnych ciuchach. To jednak nie miało najmniejszego znaczenia. Na dworze padało. Tak samo jak we śnie. Zamówiłam taksówkę ,a gdy już przyjechała, udałam się do szpitala.
 
     
       Popatrzyłem na ekran telefonu. Dwa nieodebrane połączenia. Włączyłem zieloną słuchawkę.
- Halo?- usłyszałem kobiecy głos po 2 stronie.
- Patricia? To ja.- odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Eddie? Co się stało? Wszystko w porządku? Jesteś cały?- dziewczyna była rzeczywiście bardzo zmartwiona.
- Ja? Ja jestem cały, ale nic nie jest w porządku Gaduło- pojawiły się łzy w oczach- Jesteś tam? Patricio?- popatrzyłem na komórkę.
 Połączenie zakończone. Zaniepokoiłem się. Jednak szybko poczułem ulgę. Już miałem ją w swoich ramionach. Była tu.
- Skąd wiedziałaś?- zapytałem przez łzy.
- Wiedziałam. Po prostu wiedziałam. Co się stało Eddie?- zapytała zaniepokojona
- Mama miała wypadek. Miałem jechać z nią, ale nie chciała mnie zabrać ze sobą. Mama jest w ciężkim stanie...
- Mogę z nią porozmawiać?- przerwała mi dziewczyna
- Myślę, że tak. Mama chciała się z tobą zobaczyć- odpowiedziałem.
 Zaprowadziłem Patricię do sali szpitalnej, w której była mama.


Niedawno ja sama byłam w podobnej sytuacji.
- Zostawię Was same.- powiedział Eddie.
Usiadłam na krześle obok łóżka.
-Patricio, jesteś.- powiedziała cichym ledwo słyszalnym głosem mama Eddie'go.
- Dobry wieczór, Jak się pani czuje?- zapytałam z wymuszonym uśmiechem.
- Hmm... Jak widać. Patricio nie zostało mi wiele czasu. Widziałaś to co się stało, prawda?
- Skąd pani... eee- zaskoczyła mnie tym pytaniem.
-  O tym co się wydarzyło wiem tylko ja i ty. To ja złożyłam tę obietnicę. Wszyscy jesteście już bezpieczni. Patricio ja kiedyś też byłam Wybraną.
- Pani? Wybraną? Jak to w ogóle możliwe?- zastanawiałam się nad tym co kobieta chce mi powiedzieć.
- Tak właśnie. Tylko ja nie umiałam sobie z tym poradzić. Osirionem był chłopak, którego bardzo kochałam. Niestety jako Wybrana popełniłam wiele błędów. Utraciłam moją miłość, a wszystko inne  nie było już takie samo.- było widać, że mama chłopaka ma już mało sił.
- Pani Emmo, co teraz? Co mam robić?- to wszystko wydawało się takie oczywiste i układało się w jedną całość, ale nie mogłam tego jeszcze zrozumieć.
- Patricio jesteś bardzo mądrą dziewczyną. Przypomnij sobie. Za niedługo wszystko się ułoży. Zrozumiesz wszystko.- odpowiedziała kobieta ściskając moją dłoń i uśmiechając się serdecznie.
- Dziękuję za wszystko.
- Nie musisz za nic dziękować. To ja Ci dziękuję.- dodała.
   Wychodząc z sali odwróciłam się raz jeszcze, uśmiechnęłam się i otarłam łzę z mojego policzka. Po mnie do sali wszedł Eddie, a zaraz za nim ojciec blondyna. Usiadłam i zaczęłam rozmyślać nad słowami kobiety. Przypomnij sobie Patricio. Nagle poczułam, że mam coś w kieszeni kurtki. Okazało się, że był to wisior. Spojrzałam na niego i ujrzałam blask.  Przed oczami zobaczyłam  scenę tamtego zdarzenia w noc studniówki. Senkhara, stowarzyszenie, Osirion i ja. Przed oczami przemknęły mi teraz zapomniane przeze mnie wydarzenia z mojego życia. Zobaczyłam w nich Eddie'go. Przypomniałam sobie. Schowałam wisior z powrotem do kieszeni. Zrozumiałam.
    Drzwi sali się otworzyły. Najpierw wyszedł z nich smutny pan Sweet. Udał się do pokoju, w którym przebywali lekarze. Wstałam i spojrzałam do środka.
- Kocham Cię mamo- usłyszałam zapłakany głos.
 Odsunęłam się i usiadłam z powrotem. Po chwili do sali weszli dwaj lekarze i dyrektor Sweet. Mogłam się domyślić co się stało. "Śmierć pokonana".  Momentalnie drzwi ponownie
się otworzyły i tym razem wyszedł z nich Eddie z zapłakaną twarzą. Chłopak spojrzał na mnie skruszonym wzrokiem. Podeszłam do niego. Otarłam jego łzy i wtuliłam się w niego jak najmocniej.
- Przykro mi Eddie...- wydusiłam z siebie.
Chłopak nic nie odpowiedział, ale za to poczułam, że mocniej mnie uścisnął.
- Naprawdę Eddie Twoja mama była wspaniałą kobietą. Musisz wiedzieć, że zapewne robiła dla Ciebie wszystko co mogła. Wychowała Cię na świetnego faceta.- mówiłam, a chłopak powoli uwolnił się z uścisku i mimowolnie się uśmiechnął.- Jedziesz teraz do swojego domu czy do Anubisa? Mogę za Ciebie poprowadzić, jeśli chcesz.- dodałam
- Pojedziemy do mojego domu, ale będziesz musiała ze mną zostać.- chłopak nareszcie przemówił i podał mi kluczyki.
Chwyciłam go za rękę i zaraz znaleźliśmy się już w samochodzie. Po około 10 minutach byliśmy już na miejscu. Usiedliśmy na kanapie i kilka minut siedzieliśmy tak w milczeniu.
- Może chciałabyś coś zjeść?- zapytał Eddie po chwili.
- Ja podziękuję, ale za to ty powinieneś.- wstałam i udałam się za nim do kuchni.
Kiedy Eddie przygotowywał jedzenie, trzęsły mu się ręce i nie potrafił utrzymać w nich noża. Widząc to podeszłam do niego, wzięłam od niego nóż i odłożyłam na miejsce. Ja sama stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam mu w oczy.
- Eddie, wiem co teraz przeżywasz, ale... ale nie jesteś z tym wszystkim sam.- powiedziałam nie odrywając od niego wzroku.
- Co masz na myśli? Na tym świecie z najbliższych pozostał mi tylko ojciec, który na pewno nie zrozumie mnie tak jak matka i reszta rodziny, która nawet jeszcze nie wie o śmierci mamy.
- A ja? Eddie wiem, że to teraz może nie najlepszy moment... To w ogóle nie jest moment na taką rozmowę, ale...Przypomniałam sobie.- w moim głosie dało się usłyszeć podekscytowanie, ale i też obawę, która towarzyszy mi przed wyjawieniem prawdy.
- Co sobie przypomniałaś?- jego oczy zabłysły.
- Ciebie. Eddie pamiętam Cię. Wiem kim jesteś i kim byłeś.
- Co? To... Jak to się stało? Kiedy?- chłopak ucieszył się z tej wiadomości bardziej niż przypuszczałam.
- Dzisiaj. Nie mogłam w to także uwierzyć. Jak mogłam w ogóle o Tobie zapomnieć. O takiej osobie jak Ty. Eddie... Ja Cię kocham.- powiedziałam i poczułam jak moje serce zabiło mocniej.-
- Obiecałem Ci, że zostanę i nie opuszczę Cię nawet w najgorszym momencie. Zapomniałaś?- zaśmiał się- A no tak zapomniałaś, ale ja dotrzymałem słowa. Kocham Cię.- powiedział, a ja poczułam ciepło i pożądanie na całym ciele. Chłopak chwycił mnie mocno i przycisnął do siebie.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłem.- dodał i wrócił do rozkosznych pocałunków.


Kochani, mam dla Was dość długi rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodobał, bo trochę nad nim siedziałam :) Komentujcie i obserwujcie bloga.
                                                                                           xoxo martynkaaa s



środa, 24 lutego 2016

5 ♥ "Czyli zaczynamy od nowa? Okej"

   Następnego dnia Patricia została wypisana ze szpitala. Jako, że oboje jesteśmy pełnoletni, pozwolono mi odebrać i zabrać Patricię do domu Anubisa. Będąc już na miejscu zaprowadziłem ją do jej pokoju.
- Pamiętasz to miejsce?- zapytałem, zerkając na nią.
- Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć.- odpowiedziała rozglądając się po pokoju.- Pamiętam wszystko.- dodała przenosząc wzrok na mnie.
- Naprawdę Gaduło?- zwróciłem się do niej z przesadnym zadowoleniem.
- Czemu Gaduła? Dlaczego mnie tak głupkowato nazywasz?- Patricia popatrzyła na mnie czekając na odpowiedź.
- Taa pamiętasz wszystko- powiedziałem sarkastycznie.- Czyli zaczynamy od nowa? Okej.- mówiłem sam do siebie, patrząc na Patricię, która patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. - Patricio, przypomnisz sobie. Obiecuję Ci to.- Chwilę się zawahałem przed tym co chciałem dalej powiedzieć. Lepiej nie obiecywać rzeczy, których nie można wykonać. Obiecywałem tamtej nocy, że nic się nie stanie nikomu, a tym bardziej Patrici. I co? To moja wina.- Myślisz, że mnie w ogóle nie znasz, ale mylisz się. Znasz mnie jak nikt inny. Przypomnisz sobie i wszystko będzie tak jak dawniej. Będziemy się nienawidzić, a później kochać. Obiecuję Ci to Gaduło.- podszedłem do dziewczyny na tyle blisko, że słyszałem jej przyśpieszony oddech.
- Jesteś kretynem.- Patricia szybko się odsunęła i stanęła po drugiej stronie pokoju.- Możesz już iść. Poradzę sobie.-dodała.
- Ja chcę z Tobą zostać.- powiedziałem znowu kierując się w jej stronę.
- Ja mam już na dzisiaj dość Twojego towarzystwa  Ericu!- wrzasnęła.
 Nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać.
- Ericu? Jestem Eddie.- powiedziałem oburzony.
- Nieważnie! Wyjdź z pokoju.- odpowiedziała groźnym głosem.
Świetnie! Po prostu cudownie. Jak mam jej cokolwiek przypomnieć jak ona myli moje imię z imieniem mojego ojca.
    Wieczorem przy kolacji, gdy przy stole została cała Sibuna z wyjątkiem Patrici, dowiedziałem się czegoś ciekawego.
- Eddie, muszę Ci coś powiedzieć- zaczęła Nina.
- No słucham.- odparłem.
- Pamiętasz, że nie mogłam przyjechać tu w tamtym semestrze, ponieważ Wybrana i Osyrion muszą trzymać się z daleka, bo inaczej będzie źle?- zapytała z przerażeniem w oczach.
- Pamiętam to bardzo dokładnie.- wbiłem wzrok w Fabiana, który spuszczając wzrok, uśmiechnął się szeroko.
- No właśnie Nino, a teraz tu jesteś.- rzekła Amber wgłębiając się w tą sprawę.
- Nie musimy być od siebie tysiące kilometrów. Nie już. To nieaktualne.- powiedziała, spoglądając na wszystkich wokół.
- Co to znaczy?- zapytał niczego nieświadomy Alfie.
- To znaczy, że nie jestem już Wybraną, a Senkhara powróciła, bo nie została do końca zwalczona. Eddie moce Osiriona i postawa Wybranej polegają na tym, że musi ich łączyć uczucie.
- Tak, nawet nie zwykłe uczucie, ale więź z tą drugą osobą.- dodał Fabian.
- Po prostu miłość.- ucieszyła się Amber.
- Ja już nie jestem Wybraną, Eddie. Wybraną jest...
- Patricia- przerwałem Ninie przeczuwając to co powie.


    Każdy nowy dzień spędzałam z Eddiem. Na lekcjach siedziałam z Eddiem, wracałam z nim ze szkoły, chodziłam z nim na spacery, zwierzałam się tylko i wyłącznie jemu. Na początku to wszystko mnie denerwowało. Miałam go serdecznie dość. Teraz dalej mnie wkurza, ale na ten swój własny sposób. Polubiłam go. Polubiłam go nawet bardzo, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Zresztą czy ja się znam. Gadam bez sensu. To zwykłe, głupie chłopaczysko. Jednak tylko on sprawia, że czuję się tak jak z nikim innym.

Hej kochani :* Nie czekałam do 10 komentarzy, bo nie mogłam się już doczekać, żeby dodać kolejny rozdział :) Dziękuję użytkowniczce Blangel i wszystkim użytkownikom, którzy komentują. Musicie wiedzieć, że to naprawdę mnie cieszy i motywuje. Jeśli możecie polecajcie bloga tym, którzy czytają fanfiction, albo są związani jakoś z TDA :) Następne opowiadanie już gotowe. Czekam, aż dobije do przynajmniej 5 komentarzy. Pozdrawiam :*

niedziela, 14 lutego 2016

4 ♥ " Jednak w realnym świecie jest zupełnie inaczej." ♥

Rozdział 4

   W drodze do szpitala myślałem tylko o niej. Modliłem się, żeby jej nie stracić. Nie byłem w stanie nawet sobie wyobrazić jednego dnia bez niej. Z Patricią wszystko jest inaczej. Wszystko się zmieniło. Nic nie jest takie samo jak wcześniej. Oczywiście ja postrzegam otaczającą mnie rzeczywistość właśnie w taki sposób. Jednak w realnym świecie jest zupełnie inaczej.
    Będąc w szpitalu jak najszybciej udałem się do recepcji. Pielęgniarka poinformowała mnie, że aktualnie Patricia jest operowana, a jej stan jest ciężki.
- Zawiozę Cię do domu.- rzekł mój ojciec kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nie, nie musisz. Zostanę tu. -odpowiedziałem cicho.
- Synu, musisz odpocząć. To był  dla Ciebie bardzo ciężki dzień.- do rozmowy dołączyła mama.
- Tutaj też mogę odpocząć.- dalej stawiałem na swoim.
- Rodzice Patrici będą tu rano. Ty też możesz przyjść jutro.- zachęcił tata.
- Dobra, ale jutro będę tu z samego rana.- odrzekłem kierując się w stronę wyjścia.
      Po godzinie leżałem już w swoim łóżku w domu Anubisa. Moi rodzice chyba żartowali mówiąc, że mam wypocząć. Nie potrafię nawet zmrużyć oczu na sekundę, a co dopiero zasnąć i wypocząć.
- Boże, nie pozwól, żeby coś jej się stało. Dziękuję Ci, że postawiłeś na mojej drodze tę dziewczynę. Dzięki niej jestem kimś lepszym. Dlatego proszę Cię Boże, nie odbieraj mi jej- mówiłem to szepcząc i cicho szlochając. Teraz pozostało tylko wierzyć. Jestem osobą wierzącą. Uczęszczam w niedziele do kościoła, ale nigdy nie odczuwałem jakiegoś głębszego poruszenia związanego z wiarą, aż do teraz.
    Po pewnym czasie za oknem robiło się jasno. Spojrzałem na zegarek. Była 7. Szybko wstałem, ogarnąłem się i pojechałem do szpitala samochodem, który tata zostawił mi wczorajszego wieczora. Gdy wreszcie znalazłem się w szpitalu rodzice Patrici już tam byli. Podbiegłem do nich.
- Dzień dobry, jak ona się czuje? Wszystko w porządku?- pytałem drżącym głosem.
- Dzień dobry, tak wszystko gra, ale Patricia jest bardzo zmęczona i ma jeszcze niewielkie problemy z pamięcią.
- Mogę się z nią zobaczyć?
- Oczywiście, że możesz. Chodź z nami.- powiedziała uśmiechająca się mama Patrici- Teraz te studniówki są takie niebezpieczne- dodała wzdychając i kręcąc głową.
Ja tylko kiwnąłem twierdząco. Ciekawe co im nagadali, bo z pewnością nie mogli im powiedzieć prawdy. W końcu dotarliśmy do sali, w której leżała Patricia.
- Cześć córuś. - zawołał szczęśliwie pan Williamson.
- Słońce- dodała mama Patrici
- Hej- odpowiedziała słabym i cichym głosem dziewczyna.- Miło Was znowu widzieć.
- My też się cieszymy, a teraz zostawimy Cię z Twoim gościem, kochanie.- rzekł ojciec Pat.
Rodzice Patrici wyszli z sali, a ja mogłem nareszcie z nią pogadać i pobyć sam.
- Hej Gaduło, naprawdę bardzo się o Ciebie martwiłem. Nie mogłem zasnąć, bo cały czas myślałem o Tobie. Jak się czujesz?
- Dziękuję już lepiej. Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłeś- odpowiedziała uśmiechając się delikatnie.
- Jak mogłem tego nie zrobić? Oczywiście, że bym Cię odwiedził. Byłbym tu przy Tobie cały czas.- powiedziałem chwytając ją za rękę.
-To cudowne, że mam takiego przyjaciela.
-Przyjaciela?
- No tak. Jesteś moim przyjacielem tak? Mieszkasz w domu Anubisa co nie? Jak masz na imię? Moja pamięć jeszcze świruje... Tylko tyle o Tobie pamiętam...
- Tylko tyle? Eddie... Jestem Eddie- serce zabiło mi mocniej.
- Wydaje mi się jakbym po raz pierwszy słyszała to imię. Nic sobie nie przypominam.
- Nic? Kompletnie nic? Niczego nie pamiętasz? Znaczy się... Mnie? Nas? Nasz pierwszy taniec, pocałunek, spotkanie?- nie wiedziałem co może jej o mnie przypomnieć.
- Niestety nic. Wiem tylko, że nie jesteś stąd. Słyszę po Twoim akcencie- dziewczyna zaśmiała się.
- Muszę wyjść.- powiedziałem i udałem się do wyjścia. Musiałem załatwić kilka spraw z lekarzem. Do szpitala przyjechali wszyscy z Anubisa i spotkali się z Patricią. Lekarz kazał im pytać ją o ich wspólne wspomnienia. Jej rodzice także sprawdzali jej pamięć. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich wyników i badań, które lekarz wykonał Patrici, wyszło, że z jej pamięcią jest absolutnie wszystko dobrze. Nie pamięta jedynie kilku momentów i wydarzeń z swojego życia, w których była obecna jeszcze jedna osoba. Po prostu nie pamięta mnie. Nagle przypomniały mi się słowa, które były zapisane w książce, w której szukaliśmy informacji o tych drzwiach. Brzmiały one " Teraz tylko Ty już wybrać musisz, czy ratujesz siebie i do domu wrócisz, czy też chcesz ratować tego kogo kochasz..."  Pamiętam jeszcze słowa Senkhary z tamtej nocy " Słowo nie było dotrzymane, kara więc Cię czeka". Nie o nie może być prawdą. Tylko nie ona. Nie Patricia.

 Co do końcówki opowiadania, nowi czytelnicy mogą wpaść na starego bloga. Rozdziały z tego bloga są tą samą historią co tutaj. Na tym blogu jest dokończenie historii.
link do starego bloga (dokładnie opowiadanie 33) Mam nadzieję, że się podobało za 10 komentarzy następne opowiadanie :)  Udanych walentynek ♥

środa, 23 grudnia 2015

3 ♥ "Jestem tu przy Tobie" ♥

                                               ♥ WESOŁYCH ŚWIĄT ♥
   - A teraz drodzy uczniowie czas wybrać króla i królową balu- zawołał radośnie dyrektor Sweet.
Wszyscy spoważnieli. Dziewczyny zaczęły się poprawiać i wykonywać ostatnie poprawki. 
Dyrektorowi wręczono kartki z imiona. 
- Królem balu zostajee...Eddie!- powiedział lekko zaskoczony ale równocześnie uradowany Sweet.- Zapraszamy Cię na scenę.
Na głowie Eddie'go pojawiła się przepiękna korona. Chłopak wyszukał mnie w tłumie i posyłając mi oczko, uśmiechnął się od ucha do ucha. I teraz pewnie nastąpi ten niezręczny moment, w którym na scenie pojawi się taka Jessica, która pragnie się  znaleźć u boku Eddie'go tylko po to, żeby mnie wkurzyć. 
-A teraz nadszedł czas na najważniejszy tytuł. Królową balu zostaje...
Ja po prostu wiedząc o werdykcie, który miał nastąpić, poszłam gdzieś na koniec sali, żeby nie przyglądać się temu wszystkiemu. Odwracając się nagle usłyszałam swoje imię. 
-Patricio choć tu do mnie- wtrącił Eddie.
Nie mogąc uwierzyć w to co się stało, poszłam niepewnym krokiem na scenę. Na głowę włożono mi koronę. Ja stałam nie wiedząc, co się dzieje wokół mnie. Ocknęłam się dopiero w momencie, gdy Eddie zapytał mnie czy jestem zdziwiona.
- Nie, skądże. Od samego początku wiedziałam, że to będę ja.- odpowiedziałam sarkastycznie. 
Eddie tylko wyszczerzył zęby i popatrzył na wszystkich innych, którzy oczywiście bili brawo. 
- No to idziemy- powiedział chłopak
- Co? Gdzie?- zapytałam jeszcze zupełnie nieświadoma.
- No musimy zatańczyć, nie?
- Nie gadaj...- powiedziałam, spuszczając głowę.
Eddie pociągnął mnie za rękę i w jednym momencie znajdowaliśmy się już na środku parkietu. DJ oczywiście zapuścił jakąś na maska wolną i romantyczną piosenkę.
- I my mamy do tego tańczyć?- szepnęłam Eddie'mu na ucho.
On znowu nic nie odpowiedział. Za to cały czas się śmiał.  Ja oczywiście  ze skrępowaniem zaczęłam tańczyć, jeśli można tak nazwać poruszanie się w ślimaczym tempie z nogi na nogę. Po około 3 minutach, które ciągły się w nieskończoność, piosenka dobiegła końca. Wreszcie mogłam wyjść z tej sali. Szybko więc wybiegłam na dwór.
    Gdy już tam dotarłam, zaczęłam jakoś szybciej oddychać, zakręciło mi się w głowie, czułam się okropnie. Przed oczami miałam wszystko rozmazane. Coś było nie tak. Nagle na mojej szyi poczułam ciepło. Zorientowałam się, że mam na sobie wisior, który Nina kazała mi wziąć. Jak najszybciej go zdjęłam. Gdy spojrzałam na wisior, musiałam zasłonić oczy. Był oślepiający, jak blask słońca. Nagle usłyszałam, że ktoś za mną stoi. Przyzwyczajona już do takich sytuacji, wiedziałam, że to Eddie. Nie patrząc na mojego rozmówcę, odwróciłam się i zaczęłam mówić o tym wisiorze.
- Tak, to ten wisior. Tylko jest on w rękach  niewłaściwej osoby.
Uniosłam głowę,a przede mną znalazło się całe stowarzyszenie. Przestraszyłam się.
- Patricio oddaj mi ten wisior. On nie należy do ciebie. W twoich rękach jest niebezpieczny.- powiedziała Jessica.
- Niebezpieczny? A co ja mogę takiego zrobić? Kim ja jestem? Lepiej Ty mi powiedz czemu Ci tak na tym zależy?-  zerkałam na Jessice
-Możesz o wiele więcej niż myślisz Patricio- powiedziała ta kobieta, którą pamiętam jeszcze z tamtego koszmarnego snu. 
- O czym pani mówi?
- Emmo! Nie możesz! Ona nie może się tego dowiedzieć!- krzyczała Jessica
- Próbowałam Ci już to powiedzieć tyle razy Patricio- ponownie przemówiła mama Eddie'go.
- Lecz ja nadal nic nie rozumiem. - próbowałam poszukać w mojej głowie jakiegoś wspomnienia, które ewidentnie wskazywało by mi, co próbuje przekazać mi ta kobieta.
- Koniec! Wielkie zło na nowo się obudzi... Chyba, że... Dasz mi ten wisior. Wtedy Cię nie skrzywdzę.
-Skrzywdzisz? A kim Ty jesteś, że możesz mi zrobić krzywdę.- zapytałam podniesionym głosem.
Niespodziewanie na miejscu Jessici pojawiła się Senkhara. 
- O mój Boże!- zawołałam nie mogąc w to uwierzyć.
-Byłam tu od samego początku! Powróciłam i teraz nic mnie nie powstrzyma.
- Patricio uważaj!- zawołał z daleka biegnący Eddie.
Moim oczom ukazał się jasny blask przybliżający się w moją stronę.
 Ja chcąc się obronić przysunęłam rękę do twarzy. Chyba byłam głupia, myśląc, że coś takiego może mi uratować życie. Jednak nie myliłam się. Stało się coś, czego nie potrafię wyjaśnić.  Z ręki, w której trzymałam wisior wyłoniło się światło, które mnie ochroniło. Jak to możliwe. Co się dzieje? Nie potrafię tego zrozumieć. 

Eddie szybko podbiegł do mnie.
- Nic Ci nie jest Gaduło?- zapytał zaniepokojony.
- Wszystko w porządku, jak zawsze- miałam jeszcze wystarczająco dużo sił, żeby się do niego uśmiechnąć.
- A kto tu się pojawił? Nasz Osirion!- Senkhara znowu skierowała swoje moce w stronę Eddiego. 
 Ja znowu ponowiłam próbę ochronienia się. Tym razem siła ochrony była silniejsza ze względu na bonusową pomoc Eddie'go. Moc uderzyła w Senkharę, która rozpłynęła się w powietrzu. To niewiarygodne!
- Eddie udało nam się- uściskał mnie.
Przez dłuższą chwilę staliśmy tak wtuleni. Gdy nagle usłyszałam strzał. Popatrzyłam przed siebie. W oddali stała postać Jessici, która uśmiechała się złośliwie.
- Słowo nie było dotrzymane, kara więc Cię czeka. Pilnuj swojego czasu, życie Ci ucieka.- wypowiedziała te słowa po czym zniknęła. Po niej pozostał tylko pistolet, który upadł na ziemię.
- Pokonaliśmy ją Gaduło, to już koniec, już nie wróci..- 
Ja bardzo się cieszyłam, ale upadłam. Straciłam grunt pod nogami. Oddech spowolnił, bicie serca jakby też spowolniło swój rytm, cichy szum w uszach stawał się coraz głośniejszy. 
- Patricio! O nie! Boże... -  słyszałam tylko to i masę przekleństw, których nie potrafiłam zidentyfikować.


- Patricio nie zamykaj oczuu... Słyszysz mnie? Jestem tu przy Tobie.
Wreszcie zlecieli się wszyscy z domu Anubisa. Moja mama oraz tata też stali nade mną.
- Co tu się stało? Chwilaa co z Patricią? Eddie mów!- pytała Nina
- Onaa, ona tu wróciła... Senkhara, ale, ale Patri...Patriciaa mnie, nas ochroniła. Później, rozległ się strzał... Ona postrzeliła Patriciee...- z moich oczu popłynęło kilka łez.

- Synu, pogotowie już w drodze- powiedziała mama obejmując mnie
Ja byłem skupiony jednak cały czas na Patrici.
- Nie zamykaj oczu, nie zamykaj oczu- powtarzałem w kółko.- Patricio, kocham Cię, nie rób mi tego.
- Eddie...- odezwała się cichym głosem ledwo słyszalnym.
- Zostań ze mną, zostań! Kocham Cię...
- Jaa Ciebie...
- Patricioo, proszę Cię nieeee....


niedziela, 20 grudnia 2015

2 ♥ "Nie rozdzielą nas Patricio, rozumiesz?"

*Eddie
-Która godzina?- zapytała Patricia
- Jest 7- odpowiedziałem spoglądając na mój zegarek- Zrobię tu śniadanie, a potem pójdziemy już prosto do szkoły, okej?
-Jasne. Kiedy wracają Twoi rodzice?
-Podobno za 2 godziny będą już w szkole.
-Jesteś pewny, że nie wrócą najpierw do domu i przy okazji nie zdziwią się, że mnie tu zastali?- dziewczyna zapytała wchodząc do kuchni.
-Nie przyjdą tu wcześniej niż przed 10. Nie martw się o to.
-Okej, ale mam jakieś dziwne przeczucie, co do dzisiejszego dnia. Czuję się jakoś tak... nieswojo- powiedziała podchodząc do mnie.
-Może to ze względu na dzisiejszą imprezę?
- Co? O czym ty... O nie!
- Tak, tak dokładnie
- Nie, nie gadaj, że to dzisiaj.
-Dzisiaj sobie potańczymy Gaduło
-Nie mam ochoty z Tobą tańczyć...
-Wielkie dzięki
-Nie mam ochoty na nic, najchętniej zostałabym sama w swoim pokoju.
-Nie musimy iść na tą studniówkę, jeśli nie chcesz.- powiedziałem odwracając się do dziewczyny.
- Ja nie muszę. Za to Ty powinieneś. Wiem, że naprawdę chcesz tam pójść.
- Nie chcę tam iść bez Ciebie. Równie dobrze mogę zostać z Tobą w domu.
-Myślisz, że Ci na to pozwolą?
-Kto ma mi zabronić zostania z Tobą?
- Może rodzice? Całe stowarzyszenie na pewno marzy, żebyś ze mną został.
- Nie muszą o tym wiedzieć.
-Będą Cię mieli na oku Eddie, a zresztą mnie też- dziewczyna posmutniała.
- Nie rozdzielą nas Patricio, rozumiesz?- chwyciłem ją za ręce- Mogą zrobić wszystko co w ich mocy, ale nigdy nas nie rozdzielą. Nie pozwolę na to.
- Obiecujesz?
-Obiecuję- odparłem i pocałowałem ją z całych sił.
   Po śniadaniu udaliśmy się do szkoły. Dzisiaj mieliśmy skrócone lekcje ze względu na tak niechcianą przez Patricie studniówkę. W szkole każdy rozmawiał tylko o tym. Chodzi mi oczywiście o żeńską część szkoły. Ja razem z chłopakami staliśmy podpierając ścianę. W pewnym momencie dołączyła do nas Patrcicia.
- A co ty tutaj?- spytał uszczypliwie Jerome
- Nie mogę? Do waszej tajnej grupki trzeba się wkupić czy jak?
-Nie, ale nie jarasz się z wszystkimi innymi dziewczynami tym balem?
- Oczywiście, że nie. Nawet na niego nie idę- odpowiedziała z obojętnością Patrcia.
Pech chciał, że właśnie w momencie, w którym ja też powiedziałem, że nigdzie się nie wybieram, do sali wszedł mój ojciec.
- Eddie, nie możesz opuścić takiej uroczystości. Zabierz Patricię i nie chcę słuchać o tym, że nie idziecie na najważniejszy wieczór w waszym życiu. Limuzyna podjedzie pod dom Anubisa punktualnie o 18.00. Nie spóźnijcie się.-powiedział donośnym głosem Sweet
Mina Patrici wyrażała dokładnie to samo co w tym momencie czułem ja. Dlaczego on chce naszego pojawienia się na studniówce? Powinien próbować nas rozdzielić, a nie jeszcze bardziej do siebie przybliżyć. Z rozmyśleń wyrwała mnie Patricia.
- Na pewno coś zaplanowali. Coś co będzie miało miejsce właśnie na tej studniówce.
- Też właśnie się nad tym zastanawiam- powiedziałem spoglądając na dziewczynę.
     Lekcje dobiegły końca. Razem z Patricią wracaliśmy do domu.
- Może załatwili, że Jessica będzie jak to się nazywa... królową balu, a ty królem i no wiesz...
- Nawet jeśli to co?- odpowiedziałem uśmiechając sie
- No domyślasz się jak to może się skończyć...
-Patricio przestań. Jedyną królową jesteś dla mnie Ty. I nikt inny tego nie zmieni.
   Patricia zarumieniła się i przytuliła do mnie.
- To co idziemy na najważniejszy wieczór naszego życia?-  zaśmiałem się
- Okej, ale jeśli coś się stanie to będzie to Twoja wina- uśmiechnęła się szeroko
-Biorę wszystko na siebie- odpowiedziałem jej tym samym.
    Przygotowania ruszyły pełną parą. Ani się obejrzałem, a na zegarze była już za dziesięć 18:00.
Jak przypadało na taką okazję, miałem dla swojej towarzyszki bukiecik na rękę.
- Spodoba jej się?- zapytałem lekko podenerwowany
- Oczywiście. Jest śliczny. Będzie dla niej idealny- odpowiedziała poprawiająca mnie Trudy.
Byłem już gotowy. Wyszedłem z pokoju i stanąłem w holu naprzeciwko drzwi wejściowych. Usłyszałem na górze śmiechy dziewczyn, a po chwili kroki. Wreszcie ją ujrzałem. Miała na sobie białą sukienkę, przyozdobioną przeróżnymi świecidełkami.
- I jak?- zapytała niepewnie
-Eee... wy... wyglądasz fajnie- wyjąkałem
-Dzięki na tyle też się czuję
- Patricio, nie o to mi chodziło wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję, ale czuję się okropnie.
- Odetchnij, czeka nas długa noc.
Ucałowałem ją, a potem wyszliśmy, gdyż usłyszałem podjeżdżającą po nas limuzynę.
-Byłbym zapomniał. To dla Ciebie- wręczyłem jej bukiecik
- Eddie, jest cudny- Patricia ucieszyła się
- Tak jak Ty- poweidziałem patrząc jej w oczy
Usiedliśmy wygodnie, a limuzyna ruszyła.
*Patricia
- Znowu pada- powiedziałam zerkając przez okno
-Tak, widzę. Na szczęście już jesteśmy na miejscu.
Wychodząc z samochodu szybko pobiegłam przed drzwi budynku, w którym odbywała się impreza. Dopiero po chwili, gdy już dotarłam na miejsce, zorientowałam się, że Eddie stoi na środku drogi.
- Co ty robisz?- zawołałam
- Idziemy na spacer?
- Zwariowałeś?
-Pooddychamy świeżym powietrzem- chłopak uśmiechnął się i uniósł porozumiewawczo brwi.
- W taką pogodę dotleniać Ci się zachciało...- odpowiedziałam sarkastycznie
Jednak pobiegłam do niego. To nic, że deszcz zaczął przybierać na sile. Gdy dotarłam już i stanęłam przed blondynem, on wziął mnie w ramiona i zakręcił parę razy.
- Jesteś idiotą- powiedziałam kiedy moje nogi dotknęły ziemi.
- Ahaa i co jeszcze mi powiesz?
- Jesteś kretynem, wariatem. Jesteś głupi, tępy i beznadziejny we wszystkim co robisz...
-Dobra, dobra nie gadaj tyle gaduło okej?- powiedział spoglądając na mnie i wiedząc, że to wszystko nie jest prawdą, pocałował mnie.- Kocham Cię- dodał po chwili


Ja tylko szeroko się uśmiechnęłam i przytuliłam do Eddie'go.
Po tej niezwykle romantycznej scence udaliśmy się do środka, gdzie powoli zaczynała się nasza studniówka.
- Może to nie był wcale taki zły pomysł z wybraniem się tutaj?- zapytał Eddie
- Może nie, ale nadal nie jestem w pełni usatysfakcjonowana.

sobota, 19 grudnia 2015

1 ♥ "Zostań ze mną na zawsze" ♥


    Znowu pojawia się ten niepokój. To przygnębiające uczucie pojawiające się z nieodczuwalnym bólem fizycznym, któremu jednak towarzyszy ciągle nasilający się ból psychiczny. Tysiące pytań nasuwa się teraz na myśl powodując, że moja głowa pęka. Okropnie boli, ale nic nie mogę zrobić aby się od tego uwolnić i poczuć choć odrobinę wytchnienia.
    Czuję się obserwowana przez wszystkich. Dosłownie. Czuję na sobie wzrok miliona osób nie mających pojęcia kim jestem i co tutaj robię. Ci ludzie mnie nie obchodzą. Niech sobie patrzą i gadają. Mają kolejny temat na wieczorne pogaduszki i popołudniowe spotkania przy kawie.
     Nie ma go. Nie ma go tutaj przy mnie. Jestem pewna, że to nie jest prawda. To po prostu fatalna pomyłka. Okrutny żart. Nagle zauważam go. Zachowuje się inaczej niż zwykle. Jest spokojny, a jego oczy są zamknięte. Odpoczywa. Tak, tak to najlepsze wyjaśnienie. Muszę go obudzić. Idę przed siebie. Ludzie zatrzymują mnie i odciągają od tego pomysłu.
- Zostawcie mnie- mówię równie spokojnie patrząc na pozę leżącego chłopaka.
W końcu jestem przy nim, blisko niego. Chwytam go za rękę, która leży na oparciu łóżka szpitalnego. Znajdujemy się w miejscu radości i smutku zarazem. Jest mi to obojętne. Ważne, że jestem z nim. Trochę tu zimno. Jego ręka jest chłodna niczym lód. Na twarzy chłopaka nie pojawia się żadna oznaka zbyt niskiej temperatury. Wciąż ten sam spokojny i obojętny wyraz twarzy. Ja uśmiecham się delikatnie patrząc dookoła siebie. Jednak nikt nie odwzajemnia tego uśmiechu. Okropna znieczulica.
     W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się. To starsza, jasnowłosa kobieta.
-Patricio- powiedziała smutnym głosem.
 Makijaż na jej twarzy był cały rozmazany. Najpierw pomyślałam, że to ze względu na pogodę panującą na zewnątrz. Jednak widząc zapłakane oczy kobiety stwierdzam, że to chyba nie wina pogody.
-Co się stało?- zapytałam zdezorientowana
- Tak bardzo mi przykro...
Odczułam zaniepokojenie o pojawiającą się panikę.
-Eddie...-odwróciłam się w stronę łóżka- Eddie obudź się. Słyszysz mnie? Otwórz oczy, proszę! Proszę... Eddie proszę!
Wszystko zrozumiałam. Nagle to do mnie dotarło.
- Eddie, nie... Eddie nie żyje?!
Popatrzyłam na matkę chłopaka, która wybuchła płaczem. Nie, nie to nie może być prawda! To niemożliwe... Nie, nie, nie...

     Natychmiast zerwałam się z łóżka.
-Patricio, co się stało?- zapytał zmartwiony blondyn.
- Mój Boże... To tylko sen. Eddie, mam do Ciebie ogromną prośbę.
- Słucham uważnie- uśmiechnął się
- Albo nie już nic
- Nie, nie droga damo, mów co chciałaś powiedzieć
- Eddie, podejdź do mnie
Chłopak przybliżył się do mnie w taki sposób, że patrzyłam mu w oczy.
- Nigdy mnie nie opuszczaj...
- Ja...
- Zostań ze mną na zawsze, nie pozwól, żebym kiedykolwiek odeszła. Obiecaj mi to, proszę.
- Obiecuję Ci, że nigdy Cię nie opuszczę, przenigdy nie dopuszczę do tego, żebyś odeszła,
- Ja już pozwoliłam Ci kiedyś odejść i widzisz jak to się skończyło?
- Tak, wylądowaliśmy w łóżku- Eddie uśmiechnął się łobuzersko
- Eddie...
- Przepraszam- pocałował mnie delikatnie w czoło.
- Zostań ze mną...
- Na zawsze- odpowiedział-Kocham Cię i zawszę będę- dodał po chwili
- Ja Ciebie też

    W tym momencie zrozumiałam kim on dla mnie jest. To coś więcej niż opiekun, bratnia dusza, przyjaciel czy chłopak. To coś czego jeszcze nie potrafię pojąć.

piątek, 18 grudnia 2015

Post informacyjny!

  Hej, witam Was wszystkich bardzo serdecznie :) Mogliście się już spotkać z moimi opowiadaniami na blogu peddieforever.blogspot.com, niestety stronka została zablokowana i nie mogę nawet na nią wejść. Przynajmniej nie potrafię tego zrobić na laptopie, ale na komórce tak. Dajcie znać w komentarzach, czy potraficie wejść na poprzedni blog.
  W każdym razie to będzie nowa stronka, nowy adres, ale dalej ta sama historia, opowiadania i PEDDIE <3  
  Może dla nowych czytelników opowiem coś nieco o sobie:) Mam na imię Martyna. Interesuję się śpiewem, muzyką, filmami, modą, językiem angielskim. Co chwilę mam różne fazy na, np: Harry'ego Pottera, Igrzyska Śmierci, Glee, Pretty Little Liars, itd. Oczywiście uwielbiam Tajemnice domu Anubisa i moje kochane Peddie :) Mam 16 lat i chodzę do 1 klasy liceum o profilu humanistycznym. Także pisanie takich opowiadań na pewno mi nie zaszkodzi :))
       Czekam na Wasze komentarze i zabieram się za pierwsze opowiadanie po długiej przerwie :)