sobota, 9 kwietnia 2016

6 ♥ "Wiem kim jesteś i kim byłeś" ♥

   Cisza i spokój. Chłodna i czarna noc wydaje się być teraz całkowicie bezbronna. Światła samochodów nie denerwują oczu. Powoli z ciemności wyłania się samochód, który nawet nie przekracza minimalnej prędkości z jaką może poruszać się w takich warunkach pogodowych. Nagle wszystkie lampy ustawione przy drodze zgasły. W tym momencie maksymalna ostrożność zanikła. Brak jakiejkolwiek widoczności sprawiał wrażenie całkowitej ciemności, w której nie można było niczego zobaczyć. W oddali pojawia się blask. Z każdą sekundą jest coraz bliżej. Cichy, niezidentyfikowany dźwięk staje się coraz głośniejszy. Samochód traci panowanie na drodze. Wielka, kilkutonowa ciężarówka jest już na tyle blisko, że nie da się już nic zrobić Wielki trzask. Samochód został wyrzucony w powietrze i z głośnym hukiem rozbił się kilkaset metrów dalej od miejsca zderzenia. Zaczyna padać. Ktoś otwiera drzwi ciężarówki i idzie w kierunku samochodu. Czarna postać najwyraźniej nie przejmuje się tym wypadkiem. Na jej twarzy pojawia się uśmiech zadowolenia. Zjawa podchodzi bliżej poturbowanego auta i zerkając do środka wypowiada niezrozumiałe słowa. Po chwili powtarza głośniej jeszcze raz słowa: " Obietnica została dotrzymana. Kara została dokonana. Dziewczyna Wybrana- śmierć pokonana, miłość wygrała." Postać zezłościła się teraz, a ja zauważyłam, że to nikt inny jak Senkhara. Zjawa zniknęła. Spojrzałam w stronę samochodu.
-Eddie!- krzyknęłam i obudziłam się, oblana potem, z przyspieszonym oddechem i biciem serca. To nie mógł być sen. To nie był sen. To nie mogło się zdarzyć. Nie wiedziałam co myśleć. Zdenerwowana chodzę po pokoju w poszukiwaniu komórki. Wybieram numer
-Eddie odbierz proszę- mówię do siebie drżącym głosem.
- Cześć, tu Eddie...
-Eddie! Nic ci nie...
-Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość. Postaram się się oddzwonić.
Poczta głosowa. Boże, co mam robić? Jest 1 w nocy, a ja dzwonię i spodziewam się, że ktoś odbierze? Nie ma takiej opcji, żeby ktoś o tej porze wdzięcznym głosem zapytał dlaczego dzwonię. Zdecydowałam, że pójdę zobaczyć na dół, czy przypadkiem Eddie nie jest w pokoju i po prostu śpi. Matko, jak on tam będzie wyjdę na zwykłą idiotkę. Cicho zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Postanowiłam, że wejdę i sama zobaczę. Łóżko Eddie'go było puste. Fabian spał, ale niestety musiałam go obudzić.
- Fabian, obudź się. Gdzie jest Eddie?
- Co? Zwariuję z wami! Musicie bawić się w te wasze podchody nawet w nocy?- odpowiedział Fabian jeszcze z zamkniętymi oczami.
- Gadaj gdzie jest, a nie bredź bez sensu- chwyciłam chłopaka za bluzkę i pociągnęłam  do siebie.
- Eddie pojechał do domu. Do rodziców.- odpowiedział zmęczony chłopak.
Zamarłam. Nie ma go. Wyciągnęłam jeszcze raz komórkę i wybrałam ten sam numer. Znów to samo. Poczta. Poczułam lekki strach. Panika. Boję się o niego. Boję się go stracić.
   Jak najszybciej pobiegłam na górę, wzięłam pierwszą, lepszą kurtkę, ubrałam buty i pobiegłam na zewnątrz. Na szczęście wyglądałam jakoś przyzwoicie, bo zasnęłam w moich normalnych ciuchach. To jednak nie miało najmniejszego znaczenia. Na dworze padało. Tak samo jak we śnie. Zamówiłam taksówkę ,a gdy już przyjechała, udałam się do szpitala.
 
     
       Popatrzyłem na ekran telefonu. Dwa nieodebrane połączenia. Włączyłem zieloną słuchawkę.
- Halo?- usłyszałem kobiecy głos po 2 stronie.
- Patricia? To ja.- odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Eddie? Co się stało? Wszystko w porządku? Jesteś cały?- dziewczyna była rzeczywiście bardzo zmartwiona.
- Ja? Ja jestem cały, ale nic nie jest w porządku Gaduło- pojawiły się łzy w oczach- Jesteś tam? Patricio?- popatrzyłem na komórkę.
 Połączenie zakończone. Zaniepokoiłem się. Jednak szybko poczułem ulgę. Już miałem ją w swoich ramionach. Była tu.
- Skąd wiedziałaś?- zapytałem przez łzy.
- Wiedziałam. Po prostu wiedziałam. Co się stało Eddie?- zapytała zaniepokojona
- Mama miała wypadek. Miałem jechać z nią, ale nie chciała mnie zabrać ze sobą. Mama jest w ciężkim stanie...
- Mogę z nią porozmawiać?- przerwała mi dziewczyna
- Myślę, że tak. Mama chciała się z tobą zobaczyć- odpowiedziałem.
 Zaprowadziłem Patricię do sali szpitalnej, w której była mama.


Niedawno ja sama byłam w podobnej sytuacji.
- Zostawię Was same.- powiedział Eddie.
Usiadłam na krześle obok łóżka.
-Patricio, jesteś.- powiedziała cichym ledwo słyszalnym głosem mama Eddie'go.
- Dobry wieczór, Jak się pani czuje?- zapytałam z wymuszonym uśmiechem.
- Hmm... Jak widać. Patricio nie zostało mi wiele czasu. Widziałaś to co się stało, prawda?
- Skąd pani... eee- zaskoczyła mnie tym pytaniem.
-  O tym co się wydarzyło wiem tylko ja i ty. To ja złożyłam tę obietnicę. Wszyscy jesteście już bezpieczni. Patricio ja kiedyś też byłam Wybraną.
- Pani? Wybraną? Jak to w ogóle możliwe?- zastanawiałam się nad tym co kobieta chce mi powiedzieć.
- Tak właśnie. Tylko ja nie umiałam sobie z tym poradzić. Osirionem był chłopak, którego bardzo kochałam. Niestety jako Wybrana popełniłam wiele błędów. Utraciłam moją miłość, a wszystko inne  nie było już takie samo.- było widać, że mama chłopaka ma już mało sił.
- Pani Emmo, co teraz? Co mam robić?- to wszystko wydawało się takie oczywiste i układało się w jedną całość, ale nie mogłam tego jeszcze zrozumieć.
- Patricio jesteś bardzo mądrą dziewczyną. Przypomnij sobie. Za niedługo wszystko się ułoży. Zrozumiesz wszystko.- odpowiedziała kobieta ściskając moją dłoń i uśmiechając się serdecznie.
- Dziękuję za wszystko.
- Nie musisz za nic dziękować. To ja Ci dziękuję.- dodała.
   Wychodząc z sali odwróciłam się raz jeszcze, uśmiechnęłam się i otarłam łzę z mojego policzka. Po mnie do sali wszedł Eddie, a zaraz za nim ojciec blondyna. Usiadłam i zaczęłam rozmyślać nad słowami kobiety. Przypomnij sobie Patricio. Nagle poczułam, że mam coś w kieszeni kurtki. Okazało się, że był to wisior. Spojrzałam na niego i ujrzałam blask.  Przed oczami zobaczyłam  scenę tamtego zdarzenia w noc studniówki. Senkhara, stowarzyszenie, Osirion i ja. Przed oczami przemknęły mi teraz zapomniane przeze mnie wydarzenia z mojego życia. Zobaczyłam w nich Eddie'go. Przypomniałam sobie. Schowałam wisior z powrotem do kieszeni. Zrozumiałam.
    Drzwi sali się otworzyły. Najpierw wyszedł z nich smutny pan Sweet. Udał się do pokoju, w którym przebywali lekarze. Wstałam i spojrzałam do środka.
- Kocham Cię mamo- usłyszałam zapłakany głos.
 Odsunęłam się i usiadłam z powrotem. Po chwili do sali weszli dwaj lekarze i dyrektor Sweet. Mogłam się domyślić co się stało. "Śmierć pokonana".  Momentalnie drzwi ponownie
się otworzyły i tym razem wyszedł z nich Eddie z zapłakaną twarzą. Chłopak spojrzał na mnie skruszonym wzrokiem. Podeszłam do niego. Otarłam jego łzy i wtuliłam się w niego jak najmocniej.
- Przykro mi Eddie...- wydusiłam z siebie.
Chłopak nic nie odpowiedział, ale za to poczułam, że mocniej mnie uścisnął.
- Naprawdę Eddie Twoja mama była wspaniałą kobietą. Musisz wiedzieć, że zapewne robiła dla Ciebie wszystko co mogła. Wychowała Cię na świetnego faceta.- mówiłam, a chłopak powoli uwolnił się z uścisku i mimowolnie się uśmiechnął.- Jedziesz teraz do swojego domu czy do Anubisa? Mogę za Ciebie poprowadzić, jeśli chcesz.- dodałam
- Pojedziemy do mojego domu, ale będziesz musiała ze mną zostać.- chłopak nareszcie przemówił i podał mi kluczyki.
Chwyciłam go za rękę i zaraz znaleźliśmy się już w samochodzie. Po około 10 minutach byliśmy już na miejscu. Usiedliśmy na kanapie i kilka minut siedzieliśmy tak w milczeniu.
- Może chciałabyś coś zjeść?- zapytał Eddie po chwili.
- Ja podziękuję, ale za to ty powinieneś.- wstałam i udałam się za nim do kuchni.
Kiedy Eddie przygotowywał jedzenie, trzęsły mu się ręce i nie potrafił utrzymać w nich noża. Widząc to podeszłam do niego, wzięłam od niego nóż i odłożyłam na miejsce. Ja sama stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam mu w oczy.
- Eddie, wiem co teraz przeżywasz, ale... ale nie jesteś z tym wszystkim sam.- powiedziałam nie odrywając od niego wzroku.
- Co masz na myśli? Na tym świecie z najbliższych pozostał mi tylko ojciec, który na pewno nie zrozumie mnie tak jak matka i reszta rodziny, która nawet jeszcze nie wie o śmierci mamy.
- A ja? Eddie wiem, że to teraz może nie najlepszy moment... To w ogóle nie jest moment na taką rozmowę, ale...Przypomniałam sobie.- w moim głosie dało się usłyszeć podekscytowanie, ale i też obawę, która towarzyszy mi przed wyjawieniem prawdy.
- Co sobie przypomniałaś?- jego oczy zabłysły.
- Ciebie. Eddie pamiętam Cię. Wiem kim jesteś i kim byłeś.
- Co? To... Jak to się stało? Kiedy?- chłopak ucieszył się z tej wiadomości bardziej niż przypuszczałam.
- Dzisiaj. Nie mogłam w to także uwierzyć. Jak mogłam w ogóle o Tobie zapomnieć. O takiej osobie jak Ty. Eddie... Ja Cię kocham.- powiedziałam i poczułam jak moje serce zabiło mocniej.-
- Obiecałem Ci, że zostanę i nie opuszczę Cię nawet w najgorszym momencie. Zapomniałaś?- zaśmiał się- A no tak zapomniałaś, ale ja dotrzymałem słowa. Kocham Cię.- powiedział, a ja poczułam ciepło i pożądanie na całym ciele. Chłopak chwycił mnie mocno i przycisnął do siebie.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłem.- dodał i wrócił do rozkosznych pocałunków.


Kochani, mam dla Was dość długi rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodobał, bo trochę nad nim siedziałam :) Komentujcie i obserwujcie bloga.
                                                                                           xoxo martynkaaa s



środa, 24 lutego 2016

5 ♥ "Czyli zaczynamy od nowa? Okej"

   Następnego dnia Patricia została wypisana ze szpitala. Jako, że oboje jesteśmy pełnoletni, pozwolono mi odebrać i zabrać Patricię do domu Anubisa. Będąc już na miejscu zaprowadziłem ją do jej pokoju.
- Pamiętasz to miejsce?- zapytałem, zerkając na nią.
- Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć.- odpowiedziała rozglądając się po pokoju.- Pamiętam wszystko.- dodała przenosząc wzrok na mnie.
- Naprawdę Gaduło?- zwróciłem się do niej z przesadnym zadowoleniem.
- Czemu Gaduła? Dlaczego mnie tak głupkowato nazywasz?- Patricia popatrzyła na mnie czekając na odpowiedź.
- Taa pamiętasz wszystko- powiedziałem sarkastycznie.- Czyli zaczynamy od nowa? Okej.- mówiłem sam do siebie, patrząc na Patricię, która patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. - Patricio, przypomnisz sobie. Obiecuję Ci to.- Chwilę się zawahałem przed tym co chciałem dalej powiedzieć. Lepiej nie obiecywać rzeczy, których nie można wykonać. Obiecywałem tamtej nocy, że nic się nie stanie nikomu, a tym bardziej Patrici. I co? To moja wina.- Myślisz, że mnie w ogóle nie znasz, ale mylisz się. Znasz mnie jak nikt inny. Przypomnisz sobie i wszystko będzie tak jak dawniej. Będziemy się nienawidzić, a później kochać. Obiecuję Ci to Gaduło.- podszedłem do dziewczyny na tyle blisko, że słyszałem jej przyśpieszony oddech.
- Jesteś kretynem.- Patricia szybko się odsunęła i stanęła po drugiej stronie pokoju.- Możesz już iść. Poradzę sobie.-dodała.
- Ja chcę z Tobą zostać.- powiedziałem znowu kierując się w jej stronę.
- Ja mam już na dzisiaj dość Twojego towarzystwa  Ericu!- wrzasnęła.
 Nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać.
- Ericu? Jestem Eddie.- powiedziałem oburzony.
- Nieważnie! Wyjdź z pokoju.- odpowiedziała groźnym głosem.
Świetnie! Po prostu cudownie. Jak mam jej cokolwiek przypomnieć jak ona myli moje imię z imieniem mojego ojca.
    Wieczorem przy kolacji, gdy przy stole została cała Sibuna z wyjątkiem Patrici, dowiedziałem się czegoś ciekawego.
- Eddie, muszę Ci coś powiedzieć- zaczęła Nina.
- No słucham.- odparłem.
- Pamiętasz, że nie mogłam przyjechać tu w tamtym semestrze, ponieważ Wybrana i Osyrion muszą trzymać się z daleka, bo inaczej będzie źle?- zapytała z przerażeniem w oczach.
- Pamiętam to bardzo dokładnie.- wbiłem wzrok w Fabiana, który spuszczając wzrok, uśmiechnął się szeroko.
- No właśnie Nino, a teraz tu jesteś.- rzekła Amber wgłębiając się w tą sprawę.
- Nie musimy być od siebie tysiące kilometrów. Nie już. To nieaktualne.- powiedziała, spoglądając na wszystkich wokół.
- Co to znaczy?- zapytał niczego nieświadomy Alfie.
- To znaczy, że nie jestem już Wybraną, a Senkhara powróciła, bo nie została do końca zwalczona. Eddie moce Osiriona i postawa Wybranej polegają na tym, że musi ich łączyć uczucie.
- Tak, nawet nie zwykłe uczucie, ale więź z tą drugą osobą.- dodał Fabian.
- Po prostu miłość.- ucieszyła się Amber.
- Ja już nie jestem Wybraną, Eddie. Wybraną jest...
- Patricia- przerwałem Ninie przeczuwając to co powie.


    Każdy nowy dzień spędzałam z Eddiem. Na lekcjach siedziałam z Eddiem, wracałam z nim ze szkoły, chodziłam z nim na spacery, zwierzałam się tylko i wyłącznie jemu. Na początku to wszystko mnie denerwowało. Miałam go serdecznie dość. Teraz dalej mnie wkurza, ale na ten swój własny sposób. Polubiłam go. Polubiłam go nawet bardzo, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Zresztą czy ja się znam. Gadam bez sensu. To zwykłe, głupie chłopaczysko. Jednak tylko on sprawia, że czuję się tak jak z nikim innym.

Hej kochani :* Nie czekałam do 10 komentarzy, bo nie mogłam się już doczekać, żeby dodać kolejny rozdział :) Dziękuję użytkowniczce Blangel i wszystkim użytkownikom, którzy komentują. Musicie wiedzieć, że to naprawdę mnie cieszy i motywuje. Jeśli możecie polecajcie bloga tym, którzy czytają fanfiction, albo są związani jakoś z TDA :) Następne opowiadanie już gotowe. Czekam, aż dobije do przynajmniej 5 komentarzy. Pozdrawiam :*

niedziela, 14 lutego 2016

4 ♥ " Jednak w realnym świecie jest zupełnie inaczej." ♥

Rozdział 4

   W drodze do szpitala myślałem tylko o niej. Modliłem się, żeby jej nie stracić. Nie byłem w stanie nawet sobie wyobrazić jednego dnia bez niej. Z Patricią wszystko jest inaczej. Wszystko się zmieniło. Nic nie jest takie samo jak wcześniej. Oczywiście ja postrzegam otaczającą mnie rzeczywistość właśnie w taki sposób. Jednak w realnym świecie jest zupełnie inaczej.
    Będąc w szpitalu jak najszybciej udałem się do recepcji. Pielęgniarka poinformowała mnie, że aktualnie Patricia jest operowana, a jej stan jest ciężki.
- Zawiozę Cię do domu.- rzekł mój ojciec kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nie, nie musisz. Zostanę tu. -odpowiedziałem cicho.
- Synu, musisz odpocząć. To był  dla Ciebie bardzo ciężki dzień.- do rozmowy dołączyła mama.
- Tutaj też mogę odpocząć.- dalej stawiałem na swoim.
- Rodzice Patrici będą tu rano. Ty też możesz przyjść jutro.- zachęcił tata.
- Dobra, ale jutro będę tu z samego rana.- odrzekłem kierując się w stronę wyjścia.
      Po godzinie leżałem już w swoim łóżku w domu Anubisa. Moi rodzice chyba żartowali mówiąc, że mam wypocząć. Nie potrafię nawet zmrużyć oczu na sekundę, a co dopiero zasnąć i wypocząć.
- Boże, nie pozwól, żeby coś jej się stało. Dziękuję Ci, że postawiłeś na mojej drodze tę dziewczynę. Dzięki niej jestem kimś lepszym. Dlatego proszę Cię Boże, nie odbieraj mi jej- mówiłem to szepcząc i cicho szlochając. Teraz pozostało tylko wierzyć. Jestem osobą wierzącą. Uczęszczam w niedziele do kościoła, ale nigdy nie odczuwałem jakiegoś głębszego poruszenia związanego z wiarą, aż do teraz.
    Po pewnym czasie za oknem robiło się jasno. Spojrzałem na zegarek. Była 7. Szybko wstałem, ogarnąłem się i pojechałem do szpitala samochodem, który tata zostawił mi wczorajszego wieczora. Gdy wreszcie znalazłem się w szpitalu rodzice Patrici już tam byli. Podbiegłem do nich.
- Dzień dobry, jak ona się czuje? Wszystko w porządku?- pytałem drżącym głosem.
- Dzień dobry, tak wszystko gra, ale Patricia jest bardzo zmęczona i ma jeszcze niewielkie problemy z pamięcią.
- Mogę się z nią zobaczyć?
- Oczywiście, że możesz. Chodź z nami.- powiedziała uśmiechająca się mama Patrici- Teraz te studniówki są takie niebezpieczne- dodała wzdychając i kręcąc głową.
Ja tylko kiwnąłem twierdząco. Ciekawe co im nagadali, bo z pewnością nie mogli im powiedzieć prawdy. W końcu dotarliśmy do sali, w której leżała Patricia.
- Cześć córuś. - zawołał szczęśliwie pan Williamson.
- Słońce- dodała mama Patrici
- Hej- odpowiedziała słabym i cichym głosem dziewczyna.- Miło Was znowu widzieć.
- My też się cieszymy, a teraz zostawimy Cię z Twoim gościem, kochanie.- rzekł ojciec Pat.
Rodzice Patrici wyszli z sali, a ja mogłem nareszcie z nią pogadać i pobyć sam.
- Hej Gaduło, naprawdę bardzo się o Ciebie martwiłem. Nie mogłem zasnąć, bo cały czas myślałem o Tobie. Jak się czujesz?
- Dziękuję już lepiej. Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłeś- odpowiedziała uśmiechając się delikatnie.
- Jak mogłem tego nie zrobić? Oczywiście, że bym Cię odwiedził. Byłbym tu przy Tobie cały czas.- powiedziałem chwytając ją za rękę.
-To cudowne, że mam takiego przyjaciela.
-Przyjaciela?
- No tak. Jesteś moim przyjacielem tak? Mieszkasz w domu Anubisa co nie? Jak masz na imię? Moja pamięć jeszcze świruje... Tylko tyle o Tobie pamiętam...
- Tylko tyle? Eddie... Jestem Eddie- serce zabiło mi mocniej.
- Wydaje mi się jakbym po raz pierwszy słyszała to imię. Nic sobie nie przypominam.
- Nic? Kompletnie nic? Niczego nie pamiętasz? Znaczy się... Mnie? Nas? Nasz pierwszy taniec, pocałunek, spotkanie?- nie wiedziałem co może jej o mnie przypomnieć.
- Niestety nic. Wiem tylko, że nie jesteś stąd. Słyszę po Twoim akcencie- dziewczyna zaśmiała się.
- Muszę wyjść.- powiedziałem i udałem się do wyjścia. Musiałem załatwić kilka spraw z lekarzem. Do szpitala przyjechali wszyscy z Anubisa i spotkali się z Patricią. Lekarz kazał im pytać ją o ich wspólne wspomnienia. Jej rodzice także sprawdzali jej pamięć. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich wyników i badań, które lekarz wykonał Patrici, wyszło, że z jej pamięcią jest absolutnie wszystko dobrze. Nie pamięta jedynie kilku momentów i wydarzeń z swojego życia, w których była obecna jeszcze jedna osoba. Po prostu nie pamięta mnie. Nagle przypomniały mi się słowa, które były zapisane w książce, w której szukaliśmy informacji o tych drzwiach. Brzmiały one " Teraz tylko Ty już wybrać musisz, czy ratujesz siebie i do domu wrócisz, czy też chcesz ratować tego kogo kochasz..."  Pamiętam jeszcze słowa Senkhary z tamtej nocy " Słowo nie było dotrzymane, kara więc Cię czeka". Nie o nie może być prawdą. Tylko nie ona. Nie Patricia.

 Co do końcówki opowiadania, nowi czytelnicy mogą wpaść na starego bloga. Rozdziały z tego bloga są tą samą historią co tutaj. Na tym blogu jest dokończenie historii.
link do starego bloga (dokładnie opowiadanie 33) Mam nadzieję, że się podobało za 10 komentarzy następne opowiadanie :)  Udanych walentynek ♥